środa, 22 lipca 2015

O przygodach Bożydara

    To co za chwilę przeczytasz to moje pierwsze opowiadanie. No dobra, początek tego opowiadania. Jeśli Ci się spodoba i chcesz więcej zostaw po sobie jakiś ślad w postaci komentarza lub lajka na fejsie. Enjoy!

    Fanfara rozległa się w całym pokoju mącąc dotychczasowy spokój
- Kurwa jego mać, poniedziałek – powiedział zrezygnowanym tonem Bożydar szukając po omacku telefonu w celu wyłączenia budzika
- Nie ma to jak wstać o 5.30 tylko po to żeby znów iść do tej pierdolonej pracy. Jakże ja bym pragnął rzucić wszystko i spierdzielić w Bieszczady – kontynuował schizofreniczny wywód sprawdzając, w odnalezionym wśród pościeli telefonie, fejsa.
- Nosz ja pierdole… Elwira jest w związku. Pół życia mi się podoba, ale zawsze brakuje mi jaj żeby z nią zagadać. A teraz już po chuju. Ciul z tym trzeba się ogarnąć, bo nie zdążę na autobus– rzekł, po czym zaczął zakładać wczorajsze skarpety
Musicie wiedzieć, Bożydar nie jest zwykłym facetem. Jest młodym mężczyzną, tak koło dwudziestki, który odniósł już kilka znaczących sukcesów w życiu. Już w podstawówce był drugi w konkursie wiedzy o papieżu na poziomie jego szkoły (wygrała mała Kamila, która teraz jest prostytutką) a aktualnie wynajmuje 9 metrowy przestronny pokój z widokiem na blokowisko. Ma też niesamowicie ważną pracę. Jest Team Leaderem w nowo powstałym Call Center, zajmującym się wciskaniem losowo wybranym przez niesamowity system zwany książką telefoniczną, starszym osobom, garnków i innych pierdół gospodarstwa domowego. Zarabia oszałamiające 6 zł na godzinę i ma pod sobą czwórkę ludzi, dzięki czemu uważa się za człowieka sukcesu. I nic nie zapowiadało, że to się kiedykolwiek zmieni

    5 na Pruszaków miała jeszcze trzy minuty do odjazdu, gdy Bożydar biegnąc w stronę przystanku patrzył na jej oddalającą się bryłę
- FUUUUCK…. Teraz już na pewno się spóźnię – powiedział sobie w duchu, żeby nie wyjść na wariata gadającego sam do siebie na przystanku.
Do następnego autobusu było piętnaście minut, więc nasz bohater przysiadł sobie by zapalić fajkę. Znikąd pojawił się patrol straży miejskiej.
- Witam, młodszy strażnik Ćmok. Obywatelu, co to za palenie w miejscu publicznym? Mandacik będzie hehehe – powiedział wyraźnie zadowolony strażnik
- Jeszcze mi tego, kurwa, z rana brakowało – rzekł poirytowany Bożydar
- No i obywatelu kumulacja! Za przeklinanie w miejscu publicznym 50 zł i za palenie drugie 50 zł. Czyli razem….. yyyyy…. Hmmm…. – w tym momencie strażnik wyjął kalkulator – noooo tu się dodaje…. No to będzie 100 zł razem. Przyjmujesz czy kierujemy do sądu?
- Przyjmuje, nie mam innego wyjścia
- No, masz szczęście. Chyba bym się zajebał jakbym miał pisać wniosek do sądu hehe
- A panu to wolno przeklinać – spytał Bożydar
- Synek ja tu jestem władzą. Mi wszystko wolno – rzekł strażnik wręczając chłopakowi mandat.

1 komentarz:

  1. Początek nawet ciekawie się czyta, ale fragment ze strażą miejską to przesada. Tak jest tylko w opowiadaniach kumpli.

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonała
Mayako
Głęboki Off