niedziela, 23 października 2016

Ileś tam rzeczy, które wkurwiają w Zagrzebiu i w całej Chorwacji – część druga komunikacyjna

          Dziś troszkę o tym co się dzieje w zagrzebskich tramwajach i autobusach. Czy może być gorzej niż w Polsce? Oj zdecydowanie tak. Zapraszam do lektury drugiej części tego co wkurwia w Zagrzebiu. I tak jak poprzednio mam nadzieję, że się wam spodoba :D

2. Komunikacja publiczna.


             Tak, tak wiem. Spodziewacie się teraz pewnie serii hejtów na zjebanych ludzi w tramwajach i autobusach, tłok, bród, smród i ubóstwo. Czegoś takiego tutaj dziś nie będzie. Problem jest o wiele bardziej złożony niż mogłoby się wydawać. I chociaż sądzę, że znajdą się tacy, którzy uznają to za totalne pierdoły i czepialstwo, to ja dalej będę się upierać, że jest to mega wkurwiające. Zaczynamy od rozkładu jazdy.

Jaki może być problem z rozkładem jazdy? Może taki, że go kurwa nie ma. W tym kraju idąc na przystanek nie ujrzysz naszej swojskiej i przaśnej tabliczki z godzinami odjazdów autobusów. Co to to nie! Ba! Nie ujrzysz nawet listy linii autobusowych, które z danego miejsca odjeżdżają, w skrajnych przypadkach nie ma nawet nigdzie napisanej nazwy przystanku. Jak mieszkasz gdzieś od urodzenia, to znasz wszystko już na pamięć, ale tak jak dla mnie brak jakiejkolwiek informacji był niesamowitym utrudnieniem. W Internecie też nie jest fajnie. Nie podają godzin odjazdów z danego przystanku tylko z końcowych. Proszę mi powiedzieć, skąd mam do chuja wiedzieć, czy ten pierdolony autobus będzie jechał pięć czy pięćdziesiąt minut? Chyba czas zadzwonić do wróżki
.
                Dobra, autobus przyjechał. Wsiedliśmy i chcemy sprawdzić trasę, żeby upewnić się czy na pewno jesteśmy w dobrym pojeździe i dojedziemy dokładnie tam gdzie chcemy. Chodzisz jak ten idiota po tym busie, i co? Nie ma. Nie ma tablicy z przystankami. Panika, kierowca krzyczy, pasażerowie mdleją, zjeżdżamy na przeciwny pas, czołówka, śmierć_____________ No, ale dobra, bądźmy poważni. Nawet nie wiecie, jakie to jest wkurwiające. Osobiście nienawidzę, nie mieć pewności czy wsiadłem do odpowiedniego środka transportu. Żeby były, chociaż plakaty z ogólną rozpiską linii z danego końcowego, ale przeca że nie ma, bo kogo by interesowało dokąd jedziemy. No może na przykład mnie? Zanim zarzucicie mi czepialstwo, to wyobraźcie sobie, że jesteście w obcym mieście ze skrawkami tutejszego języka, macie dojechać na drugi koniec aglomeracji, a wiecie tylko, w jakim kierunku jedzie autobus czy tramwaj i nie posiadacie żadnych innych informacji. Zajebista perspektywa, czyż nie? Mam to tutaj codziennie.

                Ostatnia bulwersująca mnie sprawa jest, nawet dla mnie dość dużym zaskoczeniem. Wiecie czego się będę czepiał? Prędkości autobusów. O nie nie, nie tego, że jeżdżą za wolno. One jeżdżą szybko. Można by rzecz, że wręcz zapierdalają, zmieniając pasy i wymijając samochody jak pojebane. Zaraz pewnie podniosą się lamenty – „Hehe, ale jesteś zjebany, przecież zajebiście, że jeżdżą szybko to będziesz szybciej na miejscu”. Ja tak nie uważam. W Zagrzebiu po raz pierwszy bałem się o własne życie jadąc autobusem. Kierowcy nie mają za grosz poszanowania dla pasażera. No może nie wszyscy, ale całkiem sporo. Jadąc czuję się raczej jak towar, który trzeba przewieźć jak najszybciej z punktu A do B, niż jako człowiek - pasażer. Ruszanie z otwartymi drzwiami, hamowanie w ostatniej chwili przed przystankiem, tak że ludzie się przewracają, czy trąbienie na kogo popadnie to tutaj codzienność. Chociaż już powoli się przyzwyczajam to wciąż czasem nawiedzają mnie wizje rozbitego autobusu ze mną w środku. A ja nawet nie wiem jak po chorwacku jest „wyjście bezpieczeństwa”.


                To tyle na dziś. Dzięki za dobre przyjęcie mojego ostatniego wpisu. Mam nadzieję, ze ten też się wam spodoba. Tymczasem, uciekam nie robić sobie obiadu bo mnie na niego nie stać. Dlaczego dowiecie się już niedługo :D 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon wykonała
Mayako
Głęboki Off