wtorek, 20 lutego 2018

Punkt 11 – Dorosłość

Wstęp

Dekalog  (stgr. δεκάλογος dekalogos, dziesięć słów) jak sama nazwa wskazuje powinien składać się z 10 elementów.  Pieprzyć to. Mój Hejterski dekalog (co ja sobie myślałem 4 lata temu jak wymyślałem tę nazwę) będzie składał się z trochę większej ilości przykazań – co najmniej jedenastu. Czy będzie tego jeszcze więcej? Nie wiem. Ostatnio (fuck, moje ostatnio to ponad rok...) nie mam totalnie motywacji do pisania. Może to i dobrze? I tak moje pisanie składa się głównie z pytań retorycznych i dopisków w nawisach. No nie jest tak? (jasne, że jest!). Ale ok, przejdźmy może do konkretów, bo póki co napisałem dziewięć zdań (mam nadzieję, że nie pomyliłem się w liczeniu bo byłby wstyd), które zupełnie nic nie wnoszą. A ja jednak chciałbym coś wnieść. 

Rozwinięcie

Mniej więcej rok temu dorosłem... Nie, nie to nie to... Jeszcze raz.
Mniej więcej rok temu stałem się niezależnym młodym człowiekiem... Nie... Zbyt pompatycznie.
Mniej więcej rok temu wyfrunąłem z rodzinnego gniazda. No i to jest fajne, metaforyczne, prawdziwe i spokojnie mogę pisać dalej. Także tego, mniej więcej rok temu wyfrunąłem z rodzinnego gniazda. Co to w moim życiu zmieniło? Chyba wszystko. Nawet nie chyba. Zdecydowanie wszystko.
Zapewne nie napiszę nic odkrywczego gdy stwierdzę, że dołączam do grona ludzi, którzy rozumieją jak głupie było mówienie za dzieciaka o tym jak bardzo chce się już być dorosłym. Zapewne również wyjdę na niedojrzałego kmiecia, narzekając na całą tą dorosłość. Ale chyba nie chce narzekać. Ja jestem po prostu przerażony, że to tak wygląda. Że teoretycznie teraz będę wstawał codziennie rano, od poniedziałku do piątku, przez najbliższe czterdzieści dwa lata. Że mój czas wolny ogranicza się tylko do kilku godzin dziennie. Że nie będę mógł nagle stwierdzić, że się pakuję i jadę gdzieś daleko. Że poznanie kogokolwiek nowego, jeśli nie jesteś imprezową duszą towarzystwa, jest niebywale trudne (a jak masz szpetną twarz to już w ogóle łatwiej wejść na Everest). Że bycie odpowiedzialnym jest naprawdę ciężkie. I z jednej strony mam właśnie to przerażenie. Z drugiej zaś jestem trochę... hmm... dumny z  siebie(?). Jakoś z tą dorosłością sobie radzę. Oczywiście raz lepiej, raz gorzej. Jednak w mojej głowie pojawia się coraz częściej pytanie - czy moje życie niedługo nie będę mógł sprowadzić do słowa wegetacja. Cholernie się boję, że tak będzie. Cholernie się boję, że będę robił wkoło dokładnie te same rzeczy, aż do usranej śmierci. Cholernie się boję, że stanę się szary. (cholernie się też boję, że moje powtórzenia nie budują atmosfery jakiej oczekuje, więc wstawiam ten niezwykle długi nawias z moim komentarzem na delikatne jej rozładowanie). Boję się tej szarości, ale nie wiem jak z nią walczyć. Co najgorsze nie robię nic w kierunku tego by od niej uciec. Może to zabrzmi górnolotnie, ale nie rozwijam swojej duszy. Przeraża mnie ta apatia wewnątrz mnie. Jakby ta szarość już mnie miała całego. Chciałbym, żeby ten wpis był jakimś nowym kolorem w tym co mnie ostatnio otacza i we mnie samym. Mimo tego, że mam w najbliższym otoczeniu wiele kolorowych osób. 

Zakończenie

Czas na jakieś podsumowanie. Gdybym miał porównać dorosłość do owocu, to byłoby to jabłko. Albo masz tego farta, że jesteś na drzewie, zdrowe i ogrzewane przez słońce, albo gnijesz gdzieś na ziemi. Osobiście myślę, że wiszę już na ostatnim włosku i jeśli nic nie zmienię to spadnę.
Chryste, zrobiło się strasznie filozoficznie, ale wciąż mam nadzieję, że z sensem. Trochę się tutaj otworzyłem, ale potrzebowałem czegoś takiego. No i oczywiście – dorosłość mnie denerwuje, lub po prostu wkurwia, ale jednak najbardziej przeraża.

Postscriptum

Jak Ci się nudzi to wpadnij na mojego Instagrama, czasem robię śmieszne ankiety z piosenek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon wykonała
Mayako
Głęboki Off