Ten wpis nie jest mojego autorstwa, lecz mojej bliskiej znajomej, która jako platformę sprzeciwu wobec tego co spotyka ją w jej szkole, ale myślę że takie wydarzenia dzieją się nie tylko u niej, wybrała mojego bloga. Jak zwykle zapraszam do lektury, dziś tego co przygotowała dla Nas Blondi :)
Problem pierwszy - Palenie w szkole.
Rozumiem, mnie też ten zapach przeszkadza.
Kontrola toalet przez nauczycieli polega na tym, że jeśli
ktoś z nich poczuje dym, który otula całą długość korytarza, jest w stanie
zareagować dopiero wtedy. Uczniowie mają swoje sposoby na ukrywanie się, sama
kilkakrotnie byłam świadkiem takich sytuacji.
Problem drugi - Zakaz wychodzenie
Zadajmy podstawowe pytanie: Dlaczego uczniowie palą w
szkole?A no dlatego, że nie mogą na zewnątrz. I tutaj dochodzimy do problemu drugiego: zakaz wychodzenia.
No cóż, prawo jest prawem, jeśli ktoś wyjdzie poza teren obiektu w czasie
lekcji, to szkoła jest za tę osobę odpowiedzialna, ale czy na pewno powinno się
traktować osoby pełnoletnie jak dzieci, które tylko czekają na to, aż będą
miały okazję coś zmajstrować? Nie sądzę.
Problem trzeci - Szatnie
Gigantyczna kłótnia wywołana chociażby na naszej grupie
dowodzi temu, że był to pomysł nie do końca przemyślany. Inwestycja w półki na książki. (zamiast w szafki, bo,
rzekomo, "nie ma miejsca", "to nie High School Musical",
"za duże koszty" ) Klapa. Jaki ma teraz sens wydawanie tych pieniędzy w lato na montaż
półek, skoro nie możemy z nich korzystać? To znaczy, nie, co ja mówię, przecież
szatnie są otwierane przed wf i po! "Noście książki ze sobą, ale za
skrzywienie kręgosłupa nie odpowiadamy".Ktoś komuś ukradł buty. Ciekawe. Złodziej mądry, a jakże,
ukraść buty, pewnie jakieś droższe,
skoro taka afera, po to, aby paradować w nich po szkole? Wątpię. Ja nieraz
zgubiłam buty. A może i mi je ktoś ukradł, ale podejrzewam, że mam trochę oleju
w głowie, niczego nie zgłosiłam, bo i tak i tak nic się z tym nie zrobi.
Złodzieja jak nie było, tak nie ma, a szkoła ma problem. Ja rozumiem, że dyrekcja
nie mogła przejść obok tego obojętnie. Dlaczego nie ma karteczki z napisem
"Za rzeczy pozostawione w szatni szkoła nie odpowiada"? Całkiem
wygodne i rozwiązuje wszystkie problemy, bo i tak i tak, szkoła nic z tym
zrobić nie może.
Problem czwarty - Brak gum w sklepiku szkolnym.
Nie chodzi mi tutaj o to, że czuję się pokrzywdzona, bo
lubię gumy itd, ale powód ich wycofania był... śmieszny. Uczniowie przylepiali
je pod ławką? Serio? A teraz co, nie mogą ich przynieść z domu? Zupełnie jak w
Ameryce! "Rozwiązaliśmy problem z otyłością. Teraz musisz mieć 80% tkanki
tłuszczowej zamiast 70%, abyśmy Cię za taką osobę uznali". Kino
Problem piąty - Plan lekcji
Punkt pierwszy:
Lekcje o 7:10? Ktoś w ogóle o tej porze potrafi myśleć?
Większość z nas, chociażby maturzystów, chodzi spać o godzinie 12/1 w nocy.
Część mieszka poza miastem, więc dojazd zajmuje nawet GODZINĘ. Naprawdę wiele
by zmieniło to, że nasza szkoła zaczynała tętnić życiem o 8 (co w gruncie
rzeczy się dzieje, bo o 7 mało kto kontaktuje, zwłaszcza na sprawdzianach).
Punkt drugi:
Religia i wf. W mojej klasie na religię nie chodzi aż 7
osób. Nasz plan lekcji jest ustawiony w ten sposób:
11:40: Wf
12:35: Religia
13:30: Matematyka
Po co? Na co? Ktoś, kto nie chodzi ani na wf, ani na religię (a takie osoby są,
proszę mi wierzyć), ma siedzieć 2h w szkole bez sensu? Ja rozumiem, że czasem
ustawić się nie da inaczej, bo sale zajęte. Ale czy planu nie robi się pod
klasy maturalne? Żeby kończyły jak najwcześniej? Albo żeby chociaż część z nich
mogła iść do domu, odpocząć (bo przecież lekcje od 7:10) i wziąć się za naukę?
Nie, wróćmy do domu na 16, zjedzmy obiad, zdrzemnijmy się, weźmy za naukę,
uśnijmy o 1, aby znów wstać na 7:10. I tak w kółko.
Punkt szósty - Ocenianie
Ostatnio jeden z moich nauczycieli wstawił osobom nieobecnym oceny niedostateczne tylko dlatego, że nie przyszli nie robili ćwiczeń na kserówkach, które nie były nawet na ocenę. Czy ten system nie jest chory?
Zostałam hasztagiem </3
OdpowiedzUsuńCzekam na opinie o tym, że jesteś lepsza ode mnie i żebym oddał Ci bloga :P
UsuńBlondi jest lepsza, oddaj jej bloga. :D
UsuńMówisz i masz!
Ja bym się nie ze wszystkim zgodziła właściwie. Ale fakt, ze czasem punkt widzenia zależy od punktu patrzenia, więc po kolei ;)
OdpowiedzUsuń1. Któryś z nauczycieli w tej właśnie szkole kiedyś powiedział, że nie będzie zniżał się do biegania po toaletach i szukania winnych. Sam potem śmierdzi fajkami. Po co mu to? Tak więc powód jest jasny: nie każdy nauczyciel jest na tyle gorliwy, by najmniejszy sygnał odpalonej fajki od razu ścigać.
2. Zakaz wychodzenia powstał jakoś całkiem niedawno, z rok czy dwa temu, bo ludzie się skarżyli. Ja się im nie dziwię.
3. Były sytuacje, że coś ginęło, potem się nagle znajdowało. Nie nowość. A co do książek... i tak z czegoś się trzeba nauczyć w domu, więc nie widzę żadnego powodu montowania tychże półek. Nie ma sensu po prostu. Noszeniem podręczników można się podzielić ze znajomymi, a w maturalnej zeszytów nie jest już znowu tak dużo. Szczególnie w kolejnych rocznikach.
4. Zrobili co mogli, prawda? :D
5. Nie dogodzi się wszystkim na raz, są to przedmioty powszechnie uznane za obowiązkowe. Poza tym... jaka by była frekwencja na wfie i religii, gdyby nie było matematyki na końcu? ;)
6. Zależy, który. Niektórym wolno robić co chcą. Nieoficjalnie, oczywiście.
Też kończyłam tę szkołę i też widziałam absurdy w niej panujące, generalną niesprawiedliwość, ale... to tylko kilka lat, można się przemęczyć. Bywa gorzej. I to właściwie nie wina systemu, bo to, co zostalo opisane, to wina konkretnej placówki i pracowników. Systemowi szkolnictwa można zarzucić wiele duzo gorszych grzechów ;D